poniedziałek, 23 stycznia 2023

6 Bywało lepiej - bywało gorzej

Witajcie.


Wstałam dzisiaj z uczuciem całkowitej niemocy. Chciałam zrobić wszystko, a nie mogłam zrobić zupełnie nic. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a przy każdej czynności było mi niedobrze. Nie mam pojęcia dlaczego. 

Opuściłam łóżko po szóstej  rano, choć marzyłam o jeszcze chwili snu. Ogarnęłam się, bo miałam pojechać na praktyki. Nic z tego z wcześniej wymienionych powodów nie wyszło. Szkoda, bo poza domem mogę nic nie jeść przez cały dzień. Nie ma wtedy nikogo kto patrzyłby mi na ręce. 

Więc zostałam w domu. Poprasowalam ciuchy, bo już było ich sporo w szafie. Poszłam do sklepu po drobiazgi do obiadu, a po powrocie naszło mnie na troszkę ćwiczeń. Zrobiłam 50 brzuszków, 20 przysiadów i 50 skrętoskłonów. Lepsze to niż nic. Przynajmniej na dobry początek. 

Potem z pracy wrócili rodzice i zjedliśmy obiad. Oczywiście wspólny obiad, bo jakże by inaczej. Potem postawiono na stole ciasto, znowu i nie było jak się wykręcić. Z kolacją podobnie i znowu ciasto. Nie lubię tego bardzo.

Uwielbiam dni w których wychodzę z domu rano i przez cały dzień mnie nie ma. Wracam późniejszym wieczorem i wtedy po całym dniu prawie lub nic nie jedzenia zjadam trochę obiadu w ramach kolacji. 

Po kilku latach przyzwyczaiłam się do tego, że bardzo często jem pierwszy posiłek nie wcześniej niż o 16.00, bo to wspólny obiad. Rano zazwyczaj pije tyło kawę. No chyba, że jesteśmy w gościach i jest wspólne śniadanie. Wtedy nie mogę nie jeść, bo wszyscy nabraliby podejrzeń. A tego bardzo nie chce. Już jakoś w 2017 roku patrzono mi przez pewien czas na ręce. Ważyłam wtedy 54 kg i otoczenie stwierdziło, że za szybko schudłam. W związku z tym teraz bardzo się pilnuję, by rodzina znowu nie uznała na podstawie jakiegoś zachowania, że się odchudzam. Nie chcę dawać im pretekstu do jakichkolwiek podejrzeń, bo wtedy to właśnie przez ich patrzenie na moje ręce przytyłam. Nienawidziłam wtedy zarówno siebie jak i tego, że najpierw mówiono mi, że zaczynam za mało ważyć (mimo, że wagę miałam w dolnej granicy normy dla mojego wzrostu). A potem po okresie, gdy mnie pilnowali i sprowadzili wagę do wyższej (wtedy dla odmiany mówili, że powinnam schudnąć). Ale przecież to oni kazali mi jeść.

Więc teraz za nic na świecie nie mogę im dać nawet sugestii do jakich kolwiek podejrzeń. Po prostu nie mogę. Za nic na świecie. Obiecałam to sobie samej. 









Pozdrawiam 🖤

niedziela, 22 stycznia 2023

5 W myślach trwam

Witajcie.

Człowiek może postąpić dziesięć ra­zy źle, po­tem raz dob­rze i ludzie z pow­ro­tem przyj­mują go do swoich serc. Ale jeśli postąpi od­wrot­nie: dziesięć ra­zy dob­rze, a po­tem raz źle, nikt już więcej mu nie zaufa. 


Zastanawiałam się dzisiaj nad tym, dlaczego w życiu popełniłam tyle błędów. 

Dlaczego zaufałam niewłaściwym ludziom?

Dlaczego na przestrzeni ostatnich kilku lat zniszczyłam samą siebie psychicznie?

Dlaczego katuję się codziennym zwatpieniem we własną przyszłość?




Odpowiedź na te pytania nie jest jednoznaczna. Wiem na pewno, że przeszłość i minione chwile wpłynęły na mnie. Na moje obecne życie oraz stosunek do siebie i świata. Często zastanawiam się "Co by było gdyby...?" Ale nigdy nie poznam odpowiedzi. 

Nauczyłam się cierpienia w samotności.
Zrozumiałam, że zaufanie innym ludziom jest ogromnym błędem. 
Nie umiem okazywać ani nazywać emocji.
Zawsze to emocje mnie niszczyły, więc teraz jestem oddzielona od nich grubym murem. 

Emocji nie ma.
Uczucia nie istnieją.
Jest tylko kamienna maska.
I pustka wewnątrz serca. 

Zawsze sobie to powtarzam, gdy zaczynam cokolwiek czuć. Nie chcę być słaba. Niech ludzie nie wiedzą, co może mnie zniszczyć. Niech nie rozumieją, jak bardzo ich słowa ranią.

To bez znaczenia. Całkowicie bez znaczenia.
Tak samo jak bez znaczenia jest moje życie.

Pozdrawiam 🖤

sobota, 21 stycznia 2023

4 Sobotnie thinspiracje

Witajcie.




Wstałam dzisiaj dość późno jak na mnie, bo dopiero po 10.00. Ach... Miły przywilej imieninowego dnia. Szkoda, że nie może tak być trochę częściej. 

Na śniadanie oczywiście nie zjadłam nic. Mogę powiedzieć, że nie jest to dla mnie nowością. Nie lubię śniadań. Nie wiem w sumie czemu, ale jest tak od kiedy pamiętam. 

Potem nadszedł czas na kawę i ciasta. Niestety nie mogłam się wymigać tym razem, bo nie miałam żadnej sposobności. Wściekła na siebie za to jestem bardzo, choć szczerze przyznawszy - ciasta były pyszne. Za dużo kalorii. O wiele za dużo. Teraz będę musiała sporo czasu stracić na pozbycie się ich skutków ubocznych. Jak ja to mówię, "Chwila przyjemności psuje to, o czym marzę". Czyli krótko mówiąc - moje odchudzanie i dietę. 

Marzę o szczupłej sylwetce. Zrobię wszystko, by być dumną i zadowoloną ze swojego wyglądu. By być lekką niczym motyl. 

Mam 163 cm wzrostu. 
Moim celem jest waga 45 kg...

Najwyższa waga w życiu (2020 rok) 83 kg

Dalsza część dnia minęła mi na obiedzie. Potem poszłam na cmentarz, zapaliłam znicze. Znowu mnie wzięło na wspomnienia. Tęsknię za moim dziadkiem. 

Po powrocie do domu wieczór minął już jakoś spokojniej. Kolacja i znowu kawałek ciasta. No cóż... Imieniny są raz w roku... 

Potem obejrzałam w telewizji film "Kobieta kot". Lubię go, a bardzo dawno nie oglądałam. Przynajmniej w tamtej chwili miałam wytchnienie od własnych myśli. 

Nieustannie obawiam się, że nie sprostam temu haosowi w mojej głowie. Ciągle nienawidzę siebie za to, jaka jestem. Mam ochotę stłuc wszystkie istniejące lustra, by nie musieć w nie patrzeć i czuć obrzydzenia do samej siebie. Tak, tak bardzo siebie nie cierpię, że aż chcę zniknąć. Ale to się zmieni, gdy schudnę. Gdy będę miała pięknie zarysowane obojczyki, rzebra i inne cudownie wyglądające kości. Gdy moje uda wreszcie nie będą siebie dotykały. Wtedy będę z siebie dumna. 








Sb. 21/01/23
Kawa 130
1x sernik (90g) 522
2x ciasto marchewkowe (160g) 522
2x gołąbek (300g) 392
Ziemniaki (80g) 70
Sos pomidorowy 28
Crostini con aglio (40g) 192
Kajzerka 178
Pasztet (45g) 112
Suma: 1841 kcal 

Stanowczo zbyt dużo. Grrr...






Pozdrawiam 🖤

piątek, 20 stycznia 2023

3 Zaczynam żyć od nowa

Witajcie.

Jestem wściekła na siebie.

Brak mi słów na to jak wyglądam.

Jestem gruba i nienawidzę siebie za to.

Z całego serca nienawidzę. 

Co z tego, że ważę 67 kg, przy 163 cm wzrostu.

Wyglądam paskudnie. 

Czuję się bezwartościowym śmieciem. 


Ale zaczęłam to zmieniać. 

Wracać do swojego sposobu życia.

Na razie zmieniłam psychikę?

Nie wiem jak to ująć. Tak bardzo mam dosyć siebie.

Pragnę wrócić już na zawsze.

Tym razem nie zniszczę wszystkiego.


Muszę być idealną wersją samej siebie.

Porażka nie wchodzi w rachubę.

Waga zawsze zbyt wysoka.

Kcal - wyznacznik sukcesów i porażek każdego dnia. 

Kilogramy - im mniej, tym lepiej.

Perfekcjonizm w każdym calu.

Silna wola i nieustępliwość. 

Motywacja i marzenia ponad wszystko. 

Chude ciało i pięknie zarysowane kości. 

To mój jedyny cel. 


Jeszcze nie osiągnęłam spełnienia marzeń.

Nigdy się nie poddałam. 

Zawsze wracałam. 

Nigdy nie zniknęłam.

Zawsze w tym świecie będę. 


Od 8 / 9 roku życia, aż po dziś dzień. 

Po życia kres.

Jest to dla mnie wszystkim.

Powietrzem do oddychania.

Bez tego umrę. 

Pozdrawiam 🖤